I stało się. Chata na Bucniku ma swój profil na Facebooku. Po kilku miesiącach już wiemy, że Facebook dobrze sprawdza się jako blog, więc naszą działalność relacyjną przenosimy właśnie tam, zawieszając tymczasowo bloga na naszej stronie.
Nasz profil na Facebooku jest w pełni publiczny, co oznacza, że nie trzeba mieć konta na Facbooku, nie trzeba się w żaden sposób logować ani rejestrować, żeby go śledzić. Może go obejrzeć absolutnie każdy. Wystarczy wyszukać Chatę na Bucniku wyszukiwarce Facebooka albo po prostu klinąć na ten link:
Jeszcze do końca nie wiemy, czy tegoroczne kiszenie się udało. Przekonamy się o tym za jakieś dwa, trzy tygodnie, kiedy spróbujemy gotowej kapusty :) Na razie wiemy tyle, że atmosfera była przednia, a wszystkie tradycyjne ceremoniały i kulinarne procedury zostały wypełnione. Do tego ta piękna pogoda, która raczej zachęcała do opalania niż robienia zapasów na zimę.
Wszystkie składniki już gotowe - marchew, koper, przyprawy i oczywiście duuużo kapusty. Choć zabytkowa krązalnica okazała się wciąż niezwykle sprawna, niektórzy woleli korzystać z noża.
Deptanie kapusty zaczęły dzieci, które jak zwykle rwały się do pomocy.
A potem do roboty wzięli się dorośli.
Jeszcze trochę kopru i marchwi i gotowe. Potem upchnąć do słoików, a reszta czeka w beczce na swój moment :)
Zaczynamy prasówkę od Gazety Krakowskiej, dodatek Nowosądecki z 13 września 2013 r. A któż to na zdjęciu?
To Gabrysia i Tomek z kochanym Dziadkiem - właścicielem najlepszej winnicy w Polsce, Winnicy TABU. Delicje z tej winnicy czekają na gości w naszej Chacie :) Cały artykuł można przeczytać TUTAJ
Ale nie tylko Winnica TABU doczekała się artykułu (kolejnego już z resztą). Jesienny numer kwartalnika WIĘŹ zawiera artykuł o różnych miejscach, gdzie ludzie postanowili żyć trochę mniej standardowo. Albo, patrząc ich oczami, wrócili do ludzkich standardów wbrew niestandardowo nieludzkiej cywilizacji ;) Podobno i my się w to łapiemy. Poniżej fragmenty, w których jest mowa o naszej Chacie.
1:
2:
3:
4:
5:
6:
... było gorąco, więc zrobiliśmy zjeżdżalnię wodną. Frajdę miały nie tylko dzieci :)
Nim jednak zażyliśmy orzeźwiającej kąpieli, trzeba było się napracować przy sianokosach.
Między kopami najlepiej jeździło się quadem Pani Marysi.
A pod dom podwoziła nas najwygodniejsza salonka na świecie!
W sierpniowe noce do okien zaglądał księżyc - uśmiechał się szeroko, jak rzadko.
Po jagodach, poziomkach i malinach nadszedł czas na jeżyny.
Po tak suchych tygodniach czekamy na deszcz - przecież wnet czas na grzyby :)
Już zapraszamy!